Pozostało 10 tygodni do maratonu, czyli wchodzę w najważniejszą fazę przygotowań - teraz wszystko musi iść zgodnie z planem! ;)
Poniedziałek:
12 km - śr. 4:41/km - HR 137
Przebieżki 10x 100m + schłodzenie
Tutaj raczej nie ma co się rozpisywać. Rozbieganie zakończone przebieżkami.
Wtorek:
19 km biegu progresywnego - śr. 3:54/km - HR 160 + schłodzenie
Trening podzieliłem umownie na: 4 km spokojne, 5 km w drugim zakresie, 5 km w tempie maratońskim, a na deser 5 km w tempie półmaratonu.
Pierwszy kilometr zrobiłem bardzo spokojnie w 4:42, żeby się rozgrzać, a następnie przyspieszyłem do okolic 4:10. Od piątego kilometra wszedłem w drugi zakres i trzymałem tempo w przedziale 3:54-3:59. Przedostatnia piątka, to tempo maratońskie, czyli trzymałem się w granicach 3:46-3:50. Ostatnie 5 km, to już konkretna jazda w tempie 3:40.
Bardzo mocno się ujechałem, dzięki czemu wykaszlałem resztki grypy, która nawiedziła mnie tydzień wcześniej :D
Na koniec jeszcze schłodzenie i do domu.
Środa:
12 km - śr. 4:50/km - HR 134
Typowy bieg regeneracyjny. Moim zdaniem te 12 km, to był absolutny maks, bo następnego dnia czekał mnie kolejny akcent...
Czwartek:
Interwały - 6x 1000m (p. 2') + 4x 400m (p. 3') - HR 162
Patrząc na pogodę w ostatnim czasie, to chyba nikogo nie zaskoczę pisząc, że mega wiało na stadionie...
Plan zakładał tysiączki w tempie 3:20 i z tego zadania wywiązałem się perfekcyjnie! Wszystkie odcinki wyszły idealnie w 3:20, ale ujechałem się konkretnie - 2-minutowa przerwa w truchcie zrobiła swoje.
Po ostatnim odcinku wykonałem 3 minuty truchtu i przeszedłem do czterysetek. Planowo miałem to biegać w 1:14 (3:05/km) i tutaj się wyłożyłem. Byłem już mocno zakwaszony i nogi raczej miały dosyć, a wiatr nie pomagał. Ostatecznie wyszło 1:16, 1:15, 1:15 i 1:14 na 3-minutowych przerwach w truchcie.
Razem z rozgrzewką i schłodzeniem wyszło ponad 16 km biegania.
Piątek:
14 km - śr. 4:53/km - HR 138
Rozbieganie betonu w nogach. Oddechowo lajcik, ale nogi trochę oberwały tym interwałem :)
Sobota:
12 km - śr. 4:53/km - HR 137
W zasadzie idealna kopia piątku, ale nieco krótsza, żeby złapać choć trochę świeżości przed niedzielnym startem w Biegu Tropem Wilczym.
Niedziela:
1 miejsce w Biegu Tropem Wilczym!
5,1 km - 17:13 - HR 172
Tydzień wcześniej, przez chorobę, wypadł mi City Trail, w związku z czym postanowiłem wykonać start kontrolny w ramach legnickiego Biegu Tropem Wilczym.
Na moje nieszczęście - nie było nikogo, kto mógłby nawiązać ze mną jakąkolwiek walkę... postanowiłem jednak, że polecę bardzo mocno, ale "na solo". Tak jak przypuszczałem, dosłownie po stu metrach biegłem już sam.
Trasa w dużej mierze przełajowa, z kilkoma hopkami i przy cholernie silnym wietrze. Pierwszą pętlę przeleciałem bardzo mocno - tempo na poziomie 3:18-3:20, ale na drugiej wiatr odebrał mi jakiekolwiek chęci do trzymania prędkości, co w połączeniu z brakiem rywalizacji, skończyło się lekkim odpuszczeniem. "Doturlałem się" w tempie około 3:30, co dało średnią na poziomie 3:24/km.
Mocny trening, ale w kwestii formy niewiele się dowiedziałem :)
Tydzień zamykam z okrągłym kilometrażem, wynoszącym 100 km.
PS. Bardzo proszę o opinie czy podoba się taka forma podsumowań!