Najczęściej mówi się, że "do trzech razy sztuka". Jednak w moim przypadku do pięciu. Fakt jest taki, że zrobiłem coś, o czym nawet bałbym się myśleć, kiedy 4 lata temu leżałem na boisku z masakrycznymi skurczami, po przebiegnięciu półmaratonu :)
Zaraz, zaraz… Jak to się blogowało? Chyba powinnam zacząć od przywitania się z czytelnikami ;) Zatem – ja jestem Emilia i zapraszam na mój gościnny wpis na blogu Rafała z relacją z naszego wspólnego biegu podczas 7. PKO Nocnego Wrocław Półmaratonu.
Zacznę od tego, że nareszcie skończyłem udaną dla mnie wiosnę i fajnie, że zrobiłem to w Grodzisku, bo była to wspaniała impreza! Do tego zaliczyłem chyba pierwsze podium w biegu, z frekwencją 3000+.
Maj obfitował w kilka startów, czyli znacznie różnił się od poprzednich miesięcy. Zacząłem od mojego najważniejszego startu, a zakończyłem na "hobbystycznym" ściganiu.
Moja przygoda z Pragą, zaczęła się w grudniu, gdy otwarcie ogłosiłem, że to tam jadę rozprawić się z 2:40. Słowa dotrzymałem! :)
Pół roku przygotowań za mną, a już w niedzielę prawdziwa weryfikacja mojej formy!
Tradycyjnie, bo już po raz czwarty, Poniedziałek Wielkanocny spędziłem w Nowej Soli, żeby z blisko 900-osobową bandą świrów poganiać po ulicach tego miasteczka.
Minione dwa tygodnie, to mieszanka udanych treningów z beznadziejnym startem. Do tego od dłuższego czasu męczy mnie przeziębienie.
Tym razem wyjątkowe podsumowanie, bo zawierać będzie aż 14 dni. Wszystko przez natłok startowo-treningowo-wiosenny, który ograniczył mój czas :D
Zaczniemy na 25 marca, a skończymy na 7 kwietnia.
"Nie ważne jak zaczynasz, ważne jak kończysz" - czyli ponownie "rozjeżdżam" życiówkę Negative Splitem!
Przyszła wiosna, wiatr ucichł, a ja nareszcie poczułem, że mocna zima zaczyna oddawać ;)
Miniony tydzień, to budowanie zapasu prędkości, który powinien mi ułatwić bieg tempem maratońskim. Przy okazji pozwala walczyć o nowe rekordy życiowe, także na krótszych dystansach.
Sezon na biegi uliczne rozpocząłem przy okazji "Dziesiątki Wroactiv". Wybiegałem rekord życiowy, pomimo bardzo niefortunnego początku.
Ten tydzień, to jakaś pogodowa masakra... W zasadzie wiało bez przerwy. Czasem mocno, czasem jeszcze mocniej. Do tego dochodził deszcz.
Pozostało 10 tygodni do maratonu, czyli wchodzę w najważniejszą fazę przygotowań - teraz wszystko musi iść zgodnie z planem! ;)