Ten tydzień, to jakaś pogodowa masakra... W zasadzie wiało bez przerwy. Czasem mocno, czasem jeszcze mocniej. Do tego dochodził deszcz. Mimo wszystko wykonałem każdy trening, tak jak zaplanowałem.
Poniedziałek:
16 km - śr. 4:39/km - HR 137
Wczorajsze zawody nie zrobiły żadnego wrażenia na moich nogach. Biegło się lekko i przyjemnie.
Wtorek:
12 km - śr. 4:47/km - HR 139
Podbiegi 10x 150m + schłodzenie
Tak fatalnej pogody, to nie miałem od dawna. Bardzo silny wiatr, a do tego przelotne, ale bardzo intensywne opady. Woda w butach, przesiąknięte rękawiczki, ale za to góra rewelacja - kurtka Macron Gareth zrobiła super robotę, dzięki której nie zamarzłem. Kaptur na gumce, to genialne rozwiązanie, bo nawet wiatr mi go nie zrzucał, dzięki czemu nie przemoczyłem czapki.
Na szczęście na podbiegi wyszło słoneczko i zrobiłem dziesięć 150-metrowych powtórzeń, po około 28-29 sekund.
Środa:
Trening progowy - 2x 5km + 3km (p. 3') - HR 169
Bardzo ciężki trening, ale wykonany zgodnie z planem, co zawsze przynosi ogromną satysfakcję. Zrobiłem 3 km rozgrzewki po parku, a część główną wykonałem już na stadionie. Oczywiście przy silnym wietrze ;)
Obie piąteczki zrobiłem w identycznym czasie - 17:56, co daje średnie tempo 3:35/km. Pierwsza weszła dosyć swobodnie, natomiast na drugiej zaczęła się już konkretna walka. Trzeci odcinek, czyli 3 km, to już była masakra! Już na pierwszym kilometrze miałem jakąś kolkę i chciałem kończyć, ale jakoś się zawziąłem i biegłem dalej. Na końcówce oddychałem chyba już wszystkim czym się da, ale domknąłem trening. Tempo trójki, to 3:34/km. Na koniec 3 km schłodzenia.
5 km - 3:35/km - HR 169
3 min, truchtu (600m)
5 km - 3:35/km - HR 172
3 min. truchtu (600m)
3 km - 3:34/km - HR 172
Godzinę po treningu udałem się jeszcze do Wytwórni Ruchu na masaż pasm biodrowo-piszczelowych. Czysta profilaktyka :)
Czwartek:
14 km - śr. 4:50/km - HR 135
Spokojne rozbieganie. Żeby mi się nie nudziło, to zrobiłem sobie "czelendż" - miałem zamiar nie przeciąć trasy biegu i nawet mi się to udało! :D Połączyła się dopiero pod domem, ale tak miało być ;)
Piątek:
12 km - śr. 4:46/km - HR 136
Przebieżki 10x 100m + schłodzenie
Kolejne spokojne rozbieganie. Tym razem z przebieżkami na zakończenie. Trening zaliczony i mogłem już zacząć stresować się sobotą... :D
Sobota:
Bieg długi z progiem - 30 km - śr. 4:15/km - HR 154
Trening polegał na zrobieniu 5 km w tempie półmaratonu w początkowej fazie oraz powtórkę z rozrywki w końcowej fazie. Całość biegana ciągiem.
Dokładnie wyglądało to tak: 2 km + 5 km + 16 km + 5 km + 2 km
Bardzo ciężka robota ze szkoły Jacka Danielsa - nie tego od whiskey ;)
Jak łatwo się domyślić - najgorsza pogoda przypadła na sobotę... bardzo silny wiatr i deszcz, ale robotę trzeba było wykonać.
Opiszę tylko mocniejsze piątki, a całość rozpiszę poniżej, żeby ograniczyć długość tekstu ;)
Pierwsze 5 km w tempie 3:40/km. Troszkę za wolno, ale wiało jak cholera - czuję się usprawiedliwiony. Druga piąteczka jeszcze wolniejsza - 3:44/km, ale tutaj tym bardziej czuję się usprawiedliwiony, bo wiało jeszcze mocniej, a ja byłem już solidnie ujechany i wymęczyłem to chyba tylko głową. Nie będę się rozpisywał na temat "wrażeń" z tego odcinka, bo to trzeba po prostu przeżyć samemu :D
Najśmieszniejsze, że zrobiłem 30 km, a w najdalej oddalonym punkcie, byłem niecałe 3 km od domu :D Niespecjalnie miałem ochotę wybiegać na odkryty teren w taką pogodę.
2 km - śr. 4:53/km - HR 137
5 km - śr. 3:40/km - HR 170
16 km - śr. 4:29/km - HR 149
5 km - śr. 3:44/km - HR 169
2 km - śr. 4:31/km - HR 154
Niedziela:
12 km - śr. 5:28/km - HR 120
Trening wykonany wspólnie z Anią. Dla mnie typowa regeneracja po mocnej sobocie, natomiast dla Ani bardzo fajne wybieganie. Dwie pieczenie na jednym ogniu ;)
W całym tygodniu nabiegałem 125 km. Teraz trzeba troszkę przyluzować, bo już w sobotę czeka mnie pierwszy poważny sprawdzian, jakim będzie start w 6. Dziesiątce Wroactiv. Oby tylko pogoda dopisała.