Pół roku przygotowań za mną, a już w niedzielę prawdziwa weryfikacja mojej formy! Nie wiem nawet kiedy to zleciało. Teraz jest czas aktywnego odpoczynku, a zatem zapraszam do podsumowania przedostatniego tygodnia przygotowań.
Poniedziałek:
Bieg do Pustego Grobu - 10 km - 34:57
Poniedziałek Wielkanocny, to start w Nowej Soli. O tym starcie napisałem już wszystko w relacji, a jak ktoś pominął, to zapraszam tutaj (klik).
Wtorek:
10,8 km - śr. 4:45 - HR 135
Noga lekka, biegało się znakomicie.
Środa:
8 km - śr. 4:53/km - HR 139
Przebieżki 10x 100m
No i tutaj już lekko nie było. Nogi ołowiane i jakoś wymęczyłem te 8 km. Na koniec 10 przebieżek na odmulenie nóg.
Czwartek:
3 km + 2 km + 1 km (przerwa 2')
Fatalny trening. Miało być 3x 3km, ale kompletnie nie miałem mocy w nogach, tętno bardzo szybko rosło, więc wolałem ten trening skrócić.
Było bardzo gorąco, ale jakoś nie dowierzałem, że pogoda może mieć aż tak duży wpływ na moją dyspozycję... jak pokażą kolejne dni - owszem, to była wina pogody ;)
Tempa 3:34, 3:35 i 3:31.
Piątek:
11 km - śr. 4:40/km - HR 148
Temperatura równie wysoka co w czwartek, a do tego bardzo duszno. Biegało się beznadziejnie - tętno bardzo wysokie, zero mocy w nogach, a lało się ze mnie konkretnie. Tutaj to już byłem przekonany, że to wina tylko i wyłącznie pogody, ale mimo wszystko, zaczęły pojawiać się myśli, że "coś jest nie tak".
Sobota:
13 km - śr. 4:20/km - HR 150
W tym 4 km po 3:40/km.
Po nieudanym czwartku, chciałem choć chwilę pobiegać na tempie maratońskim. Wyraźnie się ochłodziło, a ja uznałem, że wejdę na tempo maratońskie, jedynie pod warunkiem, że będzie dobrze mi się biegło - nie było sensu przedłużać fatalnej passy. Na szczęście biegło się przyjemnie i po 7 km podkręciłem. Miało być 4 km w tempie 3:45, a wyszło 3:47, 3:41, 3:38, 3:36. Poniosło mnie lekko, ale czułem mega luz i zapas. Mogłem odetchnąć ;)
Niedziela:
20,1 km - śr. 4:29 - HR 141
Na równo tydzień przed startem, zaplanowane miałem 90 minut spokojnego biegu. Zakładałem, że wyjdzie około 19 km, a tutaj proszę - mega lekka noga, tętno niskie, zmęczenia brak! Dawno nie biegło mi się tak rewelacyjnie! Miałem wrażenie, że mogę tak biec i biec, a to baaardzo dobra wiadomość. Na ostatnich kilometrach musiałem się hamować i jestem pewien, że na innym etapie przygotowań, skończyłoby się na solidnej końcówce. Teraz już jestem pewien, że gorsze dni, to przez upał, a ja chyba swojej formy nie roztrwoniłem.
W całym tygodniu zrobiłem 90 km. Do startu pozostaje tydzień, który stoi pod znakiem, starego dobrego - "już nic nie poprawisz, a zepsuć jeszcze możesz wszystko" ;)